poniedziałek, 25 lutego 2013

Takie sobie jaja

Wielkanocne tłuczenie czas zacząć! Nie byłam pewna, czy już można, ale pojawiły się efekty prac koleżanek, więc i ja zaczynam. Kartki na Wielkanoc. Każda w jednym, niepowtarzalnym egzemplarzu. Wyrysowanie idealnego - moim zdaniem - szablonu jaja... uff, to dopiero było wyzwanie. Takie niby nic, bo zaledwie jajo, a w ruch poszły dwa krzywiki i cyrkiel, którego nie używałam chyba od czasów liceum. Popatrzcie na efekty.

 Soczysty pomarańczowy skontrastowany brązem i retro kropkami, papierowe kwiatki,
piórko i inne dodatki tworzą klasyczną strukturę.


 Piękne odcienie zieleni, papier z metalicznym połyskiem, kokarda z organzy,
papierowe kwiatki - odrobina wyrafinowania.


 Kartka złączona u góry sznurkiem w delikatnych odcieniach błękitu:
papierowe kwiaty, piórka, ażurowe taśmy, odrobina brokatu 
- eteryczność i chłód Wielkanocnego poranka.




Moja faworytka: połączenie błękitu z różnymi odcieniami czerwieni - odważnie i z charyzmą.

 Motyl z grubej tektury nadaje całości ton ekstrawagancji. 




Jajo z motylem nr 2.

 Ciekawe zestawienie pastelowych kolorów: zieleni, błękitu, turkusu i żółtego przywołuje na myśl
spacer w pierwszych promieniach wiosennego słońca.




Jajo z motylem nr 3.

 Kontrasty dla odważnych: fiolet na intensywnej żółci, doprawiony szczyptą czerwieni.
Kwiat z materiałowych płatków.





  Retro w odcieniach różu i lila. Papierowe kwiatki, organza, cekiny.




I kolejna moja faworytka: jak na nią patrzę, - i nic na to nie poradzę, - to widzę biegające pomiędzy stokrotkami żółciutkie kurczaczki.



 Piórka, pasmanteryjne stokrotki, ażurowe serwetki, koraliki farfalle.


 I ostatnia z tej serii: słodka, prosta, dziecięca.


Jestem ciekawa, która została Waszą faworytką?

niedziela, 24 lutego 2013

Ocean Tear Drop

Po burgundowych klasykach dla Maestry, no po prostu nie mogłam się powstrzymać. Od dawna przymierzałam się do czegoś w spokojnych odcieniach błękitu. Miała być klamra do włosów, ale wyszły kolczyki o moim ulubionym klasycznym wzorze ;-). Myślę, że dorobię ich jeszcze w innych kolorach, bo jakże szewc miałby chodzić bez butów. To dla mnie optymalny rozmiar, a ich ciężar mieści się w granicach mojej wytrzymałości (niewielkiej skądinąd w tej materii).



Masa perłowa, koraliki z masy perłowej fasetowane, 
koraliki akrylowe fasetowane z efektem benzyny, 
koraliki Toho, srebrne dagger beads, fire polish montana blue.





Jakie kolory dorobić? Co będzie modne na wiosnę: granat, pomarańcz, a może musztardowy?


Kolczyki flamenco

Zadanie było jasne: kolczyki dopasowane do nowego stroju scenicznego jako prezent jubileuszowy. Proste? Hmm. Kolor sukienki: coś pomiędzy burgundem o fioletowym odcieniu a bordo wpadającym w buraczkowy. Czy coś Wam to mówi? Zabrałam wszelkie możliwe - na oko - pasujące odcienie sznurków, taśm, koralików i kamieni. I co? Pasował jeden odcień sznurka! A przecież mam tego wszystkiego tyle! Niezbadana jest kraina odcieni.  




Najpierw przestudiowałam kształty kolczyków flamenco i narysowałam kilka możliwych rozwiązań. Projekciki przedstawiłam mojej Maestrze do akceptacji. Po krótkiej analizie wybrałyśmy kształt - naszym zdaniem - najlepiej pasujący do twarzy tancerki, która miała być obdarowana. Po zrealizowaniu pomysłu stwierdziłam, że obrana przeze mnie koncepcja dała mega efekt. Kolczyki były po prostu ogromne! Lekkie, bo ażurowe i OGROMNE.



Koraliki Toho, bugle, fire polish, sznurek skręcany, metalowy kwiatek ażurowy


Pudełeczko obłożone aksamitem.


Wystraszyłam się nieco tej wielkości, kolor zresztą też odbiegał od początkowo założonego, dlatego zdecydowałam się uszyć jeszcze jedną parę do wyboru. Wybrałam wzór - nazywany przeze mnie, - klasycznym, który zawsze się sprawdza: jest efektowny, bo składa się z różnorodnych elementów, a jednak zwarty w bryle. Kolorystyka też inna, podyktowana centralnym kamieniem - fasetowanym jadeitem.



Te kolczyki miały już bardziej standardowe rozmiary i ciekawe końców, które mienią się "benzynowo" odcieniami różu i rudości.


Jadeit, koraliki Toho, dagger beads, sztuczne perły.





Maestra jak tylko zobaczyła obie pary, już ich z rąk nie wypuściła :-). Każda para miała pudełeczko, metkę i certyfikat oryginalności z nadanym specyficznym numerem dla każdej pracy. Tydzień później zostałam uściskana przez darującą i skomplementowana przez obdarowaną. Obie były - zdaje się - wniebowzięte. A ja razem z nimi :-)))


Tęczowe szaliki c.d.


Te melanżowe kolorki mnie wciągnęły;-), wciągnęły też kilka moich niezawodnych koleżanek. A czy kolor mógłby być taki, owaki? Jasne. Już się moje oczy cieszą na nową dostawę tęczowych włóczek. Choć muszę przyznać, że barki od sztrykowania bolą, oj bolą. Poniżej kolejne dwa zestawy kolorystyczne. Zielony jest po prostu niesamowicie wiosenny, jak pachnąca leśna polana. A brąz, choć początkowo wydawał się bury, to dzięki połączeniu z nienachalnym odcieniem pudrowego, przydymionego różu, przypomina kolor gorącego kakao, które pijałam w dzieciństwie.







Zielony szalik ma zapięcie z koralików Toho w kolorze głębokiej butelkowej zieleni, a zamiast guzika piękny, ceramiczny, ręcznie szkliwiony koralik o średnicy około 25 mm.





Wcześniej nie napisałam, że szaliki można prać, informacja ta znajduje się na etykietach, które od niedawna dołączam do każdego mojego wyrobu. Trzeba mi też napisać troszkę o sposobie użytkowania :-). Szalik ma 20 metrów i dlatego nie polecałabym zwijania i rozwijania go przy każdej okazji. Szalik jest tak zwinięty, że można go założyć jak popularne kominy. Oczywiście splot można zmniejszyć lub powiększyć, jak komu estetyczniej.




Szalik brązowy, w zależności od światła, jest albo bardziej brunatny albo bardziej różowy;-)





Wykończenie "standardowe": koraliki i guzik w idealnie dopasowanych odcieniach 
- jakby brąz, ale jednak róż;-). 





Niedługo Wielkanoc, która nie zapowiada się upalnie, a zatem dzianinowe, tęczowe szaliki polecają się na prezenty! Niedługo na blogu kartki Wielkanocne. Zapraszam!


czwartek, 21 lutego 2013

Tęczowe szaliki

Tego u mnie jeszcze nie było! Melanżowa mikrofibra daje niesamowite efekty kolorystyczne bez konieczności wiązania włóczki w trakcie pracy. Szalików zrobiłam na razie kilka na próbę, efekt przeszedł moje oczekiwania. Takie niby nic, a "robi" cały strój. Nawet moja mama zwykle odporna na moje wytwory, tym razem stwierdziła, że - cytuję - "wiesz, może i ja bym coś takiego nosiła?". Hmm. To musi być coś: taki szalik, skoro nawet mama. Sami popatrzcie:



Pierwszy oczywiście szaro-różowy melanż, pasuje jak ulał do moich szarości. Splot ma jeszcze miejscami nierówny, bo ręka niepewna - jak to na początku bywa, a makaron troszkę się czasami skręca wokół własnej osi. Jak założyłam do sweterka, to każda kobieta pytała, "cóż to takiego?". A to zwyczajnie rzuca się w oczy, zdobi, a do tego jeszcze grzeje i jest bardzo przyjemne w dotyku.





Taki szalik to 350 metrów włóczki przerobionej na przeszło 20 metrów nieprzerwanego "makaronu" :-).


Ozłacam Turków (bo włóczka turecka właśnie), którzy wpadli na pomysł takiego kolorowego łączenia w jednym motku, bo niby melanż, ale nie taki, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.

Drugi był szary, bo uniwersalny, żadne tam różowe fanaberie. Spokojna klasyka, bez ekstrawagancji.








Tutaj dorobiłam spinającą klamerkę z wygodnym zapięciem, a końce ozdobiłam zawieszkami: serduszkiem i jabłuszkiem.


Podsunęłam go zapracowanemu znajomemu jako pomysł na prezent walentynkowy dla zabieganej żony. Zdaje się, że żona nie poczuła takiego samego zachwytu jak ja do szalików, no i po raz kolejny przekonałam się, że nie da się uszczęśliwić ludzi na siłę. A chciałam się zaledwie wcielić w rolę dobrej wróżki. No cóż bywa. Poniżej prezent zapakowany. Piórkami - przy sprzyjających wiatrach - można by było zrobić komuś kochanemu kici, kici ;-) 



Szalik nr 3 jest już w całości równy. Nabrałam wprawy. Piękne brązy, czasami wpadające w odcień lila, rudy, zieleń i beż. To połączenie kolorystyczne bardziej na jesień niż wiosnę, niemniej jednak wspaniale twarzowe, szczególnie do wszelkich odcieni naturalnego lnu.






Końcówki tworzą zapięcie: oczko ozdobione koralikami, przez które przechodzi jeden większy ceramiczny koralik.


Kolejne kolory, które szykuję to odcienie zieleni; brązu oraz połączenie lila, różu i bieli. Jestem ciekawa, który z pokazanych powyżej podoba się Wam najbardziej.