Bambus jest wszystkożerny: zjadł metalową powłokę szydełek w kołowrotku, tak że przestała się po nich ześlizgiwać włóczka; wyżłobił trzy milimetrową dziurę w plastikowej obudowie kołowrotka, w miejscu, gdzie przesuwała się nić; ale to nic w porównaniu z ilością nerwów, które mi zeżarł: :-)
Kolorystyczna uczta dla oczu.
Niesamowite połączenie soczystych barw i wspaniałej miękkości w dotyku.
Zachwycający!
Tego pierwszego bambusa kręciłam długo, bo w motku jest o 100 metrów więcej włóczki niż na motku mikrofibry - w sumie prawie 450 metrów! Niemniej jednak kręcił się nadzwyczaj gładko, bez przeszkód i wysiłku. Wyszedł pięknie!
Zamiast guzika dodałam płaski koralik ceramiczny w kolorze pochmurnego nieba.
Pętla na koralik ozdobiona jest lustrzanymi koralikami z efektem skrzydeł ważki.
Pętla na koralik ozdobiona jest lustrzanymi koralikami z efektem skrzydeł ważki.
Kiedy zabrałam się do kręcenia drugiego zawitka - miał być ten zapowiedziany ciemno różowy, - coś zwyczajnie nie szło. Wtedy zaobserwowałam, że w obudowie nitka wyżłobiła bruzdę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Może uderzyłam o blat stołu i kawałek plastiku odpadł - pomyślałam, ale nie, rzeczywiście to bambus spowodował te szkody. Szczelinę dało się łatwo wypełnić, by nić mogła dalej iść przez obudowę gładko. Wciąż jednak nie mogłam rozpocząć pracy, zaczynałam trzy razy i zawsze zamiast ładnego makaronu, ukręcały się jakieś kluchy. Szydełka nie były w stanie samoczynnie zrzucić pojedynczo oczek. Koszmar! Koszmar, nerwy i klobyboby.
Poniechałam różowego po czwartej próbie: albo kołowrotek się zepsuł, albo zajechałam go bambusem ;-) Dla sprawdzenia teorii o wszystkożerności ukręciłam kawę z mlekiem - szła gładko, ale - na początku, nie bez przeszkód. Teraz wiem, że kołowrotek działa, tylko głośno klekocze zrzucając nitki, bo brak im poślizgu.
Przespawszy noc obudziłam się z niepokojem, że się tych bambusów kręcić nie da. Zabrałam się za kolejny, z zapasem stoickiego spokoju w zanadrzu. Udało się, ale wolno i w bólach, i niestety zdarzyły mi się po drodze nieliczne kluchy, po prostu nie da się ich uniknąć przy bambusie. Nie są one widoczne, wyczuwa się je dopiero w dotyku. Spokojnie mogę się pod tą pracą podpisać.
Głęboki granat z bielą i błękitem.
Guzik z masy perłowej pięknie mieni się kolorami tęczy.
Na razie odpuściłam różowemu bambusowi, aż zbiorę kolejną porcję stoickiego spokoju wystarczającą, by się z nim zmierzyć. Poniżej porównanie podobnych kolorystycznie szalików z akrylowej mikrofibry (ten po lewej) i z włóczki bambusowej (po prawej).
Widać, że nitka jest inna; bambus jest lżejszy i cieńszy, i troszkę bardziej włochaty. Zestaw kolorystyczny podobny, bambus wyróżnia się dodatkiem turkusowego ciemnego błękitu, a kolory z racji innej włóczki są jakby rozmyte.
Osobiście nie wiedziałabym, który wybrać, ale zdaje się, że wiem, który wybierze Agata ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz